Podróż Never Give Up!!! #9

Droga do Milford Sound,

jest niesamowita. Prowadzi przez tak malownicze tereny, że ciężko zdecydować w którą stronę chciałoby się patrzeć.

Fiordland National Park

Ja zaplanowałem, że odwiedzę kilka szlaków i nie odpuszczę tym razem tak wielu ciekawych miejsc. Pierwsza wędrówka tego dnia to jezioro Gunn. Droga nad nie była bardzo prosta, a gęste zielone lasy robią wrażenie. Nigdzie na świecie takich nie widziałem i przyznam, że drzewa wyglądają na bardzo stare.

Fiordland National Park – Droga nad jezioro Gunn

Po kilkunastu minutach dotarłem nad jezioro i sam widok oczywiście zapiera dech, ale cóż nie zatrzymuję się i ruszam dalej.

Jezioro Gunn

Chwila na powrót i w drogę…

Około godzinę później dotarłem w kolejne miejsce i tu rozpoczyna się szlak nad jezioro Howden. Tym razem to nie przelewki. Kilka godzin marszu pod górę, ale nie ma co marudzić, bo widoki przyznam są przepiękne.

Droga na Howden Hut

Góry, lasy, wodospad i specjalnie przygotowana trasa. Gdzie nie gdzie trzeba przeprawiać się przez przewalone drzewa i małe strumyczki.

Przeprawa na szlaku Howden Hut

Kiedy dotarłem nad jezioro, moim oczom ukazało się schronisko, jednak, żeby w nim zostać trzeba wcześniej zarezerwować sobie miejsce. Przeszedłem jeszcze spory kawałek wzdłuż brzegu.

Jezioro Howden

Niestety zaczęło się robić ciemno, a przede mną jeszcze kilka ładnych kilometrów do miejsca startu, więc ruszam.

Wracając do tematu schroniska to przyznam, że ogólnie były tam pustki, ale w drodze powrotnej spotkałem kilku wędrowców i być może zmierzali oni właśnie tam. Cała ta trasa zajęła mi około 5 godzin, tam i z powrotem. Kiedy wróciłem do samochodu to chwilę później już spałem.

Był to bardzo wyczerpujący dzień…

Poranny mróz

zaskoczył mnie jak nigdy.

Chociaż wiem, że jestem w górach to i tak pomyślałem, że to jeszcze nie pora na takie temperatury. Tego poranka zatrzymałem się w kilku miejscach, które musiały zadziwić mnie tylko widokiem, bo jakże inaczej.

Droga przez Firdland

Droga tutaj przypomina mi tą w Szwajcarskich Alpach. Nawet jej budowa jest podobna, a punkty widokowe są dosłownie co chwilę. Przy okazji oczekiwania na przejazd tunelem można poobserwować tutejsze papugi górskie.

Papuga górska (Kea)

Ich nazwa to Kea, są bardzo psotne i sprawiają wrażenie oswojonych. Obserwowałem jedną z nich na poprzedzającym mnie samochodzie, gdzie próbowała rozwiązać dziobem sznurek z dachowego bagażnika. Rozśmieszyło mnie, kiedy właściciel machał ręką, a ona nic sobie z tego nie robiła.

Wreszcie po około 10 minutach ruszam przez tunel. Jest w nim wąsko i jest tylko jeden pas ruchu, więc dlatego trzeba czekać. Po drugiej stronie bardzo kręta i dająca wiele radości z jazdy droga, a dookoła oczywiście góry i niesamowicie piękne widoki.

Teraz pewnie spodziewaliście się, że pojadę prosto do Zatoki Milforda, a jednak jeszcze nie!  Postanowiłem odwiedzić jeszcze jedno miejsce po drodze. Nazywa się ono The Chasm i jak to zwykle bywa w takich okolicach i w Nowej Zelandii jest przepiękne.

The Chasm

Wartka rzeka, która przeradza się w niesamowite wodospady i wyryte przez wodę tunele. Wszystko to można obserwować ze specjalnie zbudowanego pomostu.

Wodospady The Chasm

Droga tutaj to około pół godziny wolnym krokiem od najbliższego postoju. Uwierzcie mi, warto, a ja, żeby potrzymać was w napięciu opiszę Milford Sound w następnej części mojego sprawozdania z podróży „Never Give Up!!!” 😊

Dodaj komentarz