…to oczywiście nie tak, bo nie mogłem wysiedzieć.
Nie marnuję czasu, zwiedziłem miasto i na drugi dzień ruszyłem w kierunku Doubtful Sound. Czytałem trochę o tym miejscu, ale nie sprawdziłem, że jest tam aż tak ciężko dotrzeć. Przekonałem się o tym, kiedy przejeżdżałem przez kilku dziesięcino kilometrową szutrową drogę. Niestety dosłownie 40 kilometrów przed celem zobaczyłem szlaban i tabliczkę „brak dostępu dla pojazdów”. Cóż pieszo nie pójdę, tak więc trzeba było zawracać.
Nie był to koniec tego dnia, bo na rozwidleniu dróg zobaczyłem w oddali wodę. Okazało się, że znajduje się tam wielkie jezioro.
Jest ich tu wiele, ale za każdym razem czuję się jakbym jeszcze czegoś takiego nie widział. Wracając, gdzieś w głowie urodził mi się pomysł, że zrobię coś szalonego i zarazem innego. Wcześniej mijałem opuszczony budynek starej fabryki.
Pomyślałem, że fajnie byłoby go obejrzeć od środka.
Miałem myśl, że być może znajdę też jakieś artefakty z przeszłości. Drzwi były otwarte, wyglądało to jakby ktoś zostawił to miejsce kilka lat temu tak jak stało. Na stole zobaczyłem szklanki i butelkę po whisky. Na półkach były książki i segregatory z dokumentami. W drugim pomieszczeniu ciekawostka, dwa łóżka, a na nich materace. Zacząłem się zastanawiać czy ktoś tu nie mieszka, ale nigdzie nie było żadnych śladów, że ktoś tu bywa, albo odwiedził to miejsce w ostatnich latach. Później znalazłem przewodnik po South Island z 2015 roku, więc ktoś mógł tu być dwa lata temu. Kolejne pomieszczenie to kuchnia, a w niej puste pootwierane szafki. Kuchenka gazowa nie działała, ale co ciekawe z kranu dalej leciała woda.
Wreszcie przeszedłem na halę produkcyjną, a tu kompletna pustka. Kilka połamanych desek, gruz i pozostałości po jakichś małych pomieszczeniach. Wszystkie szafki były pootwierane i puste. Miejsce trochę smutne i przynoszące raczej strach niż przyjemność z odkrycia. Wróciłem do pierwszego pomieszczenia i zacząłem przeglądać książki. Były tak jakieś rysunki techniczne, instrukcja obsługi wyposażenia jachtu i podręcznik dla zdobywających patent żeglarski. Pomyślałem w pewnym momencie, że to może stocznia, ale w środku lasu to byłoby bez sensu. Większość dokumentów było z datami końca lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych. Tego dnia udało mi się jeszcze przejechać spory kawałek i dotrzeć do Borland Biv gdzie w małych chatkach można za darmo spędzić noc.
Niestety były zamknięte lub już zajęte i nie można się było do nich dostać. Przed zmrokiem dotarłem jeszcze nad Jezioro Monowai, gdzie raczej nie chciałbym zostać, a to ze względu na sporą liczbę turystów.
Pomyślałem, że już czas wracać do Te Anau i zakończyć ten dzień zasłużonym odpoczynkiem.
Następnego dnia
jedna myśl nie dawała mi spokoju, to że nie dotarłem do celu było czymś strasznym. Jestem uparty i chciałem dowiedzieć się jak dotrzeć do Doubtful Sound. Okazuje się, że wiele agencji turystycznych organizuje przejazdy i rejsy w to miejsce, ale wydatek $225 to już spora przesada za jednodniowy rejs.