Podróż Never Give Up!!! #2

Drugie dwa tygodnie w podróży

W Mitimiti spędziłem prawie 3 dni

i mogę powiedzieć, że w taki sposób powinno się odpoczywać. Spokój, szum fal, ogromna plaża i wielokilometrowe wędrówki wzdłuż wybrzeża.

Mitimiti

Trochę przeszkadzały mi krowy z okolicznych pastwisk, ale cóż sama natura. Zastanawiałem się każdego ranka czy nie wejdą mi do namiotu i pewnego dnia mało brakowało.

Mitimiti

Wyjeżdżam stąd z miłymi wspomnieniami i mimo że miejsce to oddalone jest od większej cywilizacji to na pewno tu jeszcze wrócę.

Dalej trasa prowadzi mnie do Dargaville,

które jest kolejnym punktem na mapie do odwiedzenia. Dotarłem wieczorem i jedyne co mogłem zrobić to szybko zasnąć. Obudził mnie piękny wschód słońca i oczywiście musiałem wyskoczyć z samochodu i zrobić kilka zdjęć.

Dargaville

Chwilę później dołączył do mnie sympatyczny starczy pan zainteresowany fotografią. Porozmawialiśmy chwilę o tym miejscu i o życiu. Zostałem tu cały dzień i mimo że nie ma tu wiele do zobaczenia to nikt mnie nie goni. Drobne ogarnięcie się, zakupy, wysłanie listu do mojej Karoli i kartek do rodziny. Dodatkowo krótki popołudniowy spacer i już myślałem, że to koniec, ale…

Usiadłem sobie na ławce z widokiem na jezioro. To miała być zwykła kolacja, ale jednak nie. Kilka metrów nieopodal mnie siedziała samotna dziewczyna popijająca coś ukradkiem i rozglądająca się dookoła. Nie zdziwiło mnie to bardzo, ale robiłem swoje i raczej nie nawiązywałem kontaktu. Cóż chyba przyciągam ludzi z problemami życiowymi. Chyba muszę wyglądać sympatycznie, skoro wszyscy do mnie tak lgną. Oczywiście odezwała się do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedziała mi chyba wszystko o sobie, o swojej rodzinie, dzieciach, itp. Wiem, chcielibyście się dowiedzieć więcej, ale ja nie mogę mówić o szczegółach i chociaż jej nie znam to zaufała mi i zachowam to dla siebie.

Tego dnia zasnąłem dosyć szybko i obudziłem się z myślą, że nie sprawdziłem planu. Co się okazało, przegapiłem trzy miejsca. Pomyślałem, że szkoda i podjąłem szybko decyzję, że wrócę się kawałek na północ.

Na początek Kaikai Beach,

plaża, do której trzeba naprawdę iść spory kawałek, ale się opłaca. Jest bardzo dzika i można tu zobaczyć pozostałości tego co wyrzuciło morze.

Kaikai Beach

Są to głównie wyschnięte drzewa, wodorosty i muszle. Wygląda jakby nikt nigdy tu nie był, a ja poczułem się jak odkrywca. Dalej po drodze było Opononi i ogromne jezioro z pomostem i łódkami spokojnie bujającymi się na wietrze. Dzieciaki bawiły się skacząc do wody, a pogoda tego dnia była naprawdę piękna. Później miasteczko Rewene i co się okazuje, już tu byłem. Dopływa tu prom i z tego co pamiętam z pierwszej wyprawy to włąśnie tu się przeprawiałem. Widok z niego są niesamowite i nigdy tego nie zapomnę. Cóż, skoro już tu jestem to nie ma sensu żeby to powtarzać, ale pomyślałem, że zwiedzę sobie miasteczko i przejdę się brzegiem jeziora.

W drodze powrotnej zatrzymałem się w miejscu zwanym Tane Mahuta. Znajduje się w środku buszu, gdzie rosną olbrzymie drzewa Kauri i można się przejść specjalnie przygotowanym szlakiem.

Tane Mahuta – Drzewo Kauri

Zobaczyłęm co miałem zobaczyć i tego wieczoru, chociaż nie planowałem to wróciłem do Dargaville i szybko ogarnął mnie błogi sen.

Odpoczynek,

hmm, może już z tym przesadzam, ale jednak czasami jest potrzebny. Postanowiłem spędzić trochę czasu w Fort Albert. Długo to nie trwało, bo nie lubię marnować czasu.

Jest tu ciekawe jezioro, które w ciągu dnia dosłownie znika i odsłania drogę, a wieczorem ją zalewa. Gdyby nie pomost, chyba bym o tym nie wiedział. Tak to działa, przypływy i odpływy, każdy z was wie o co chodzi. Następnego ranka pada deszcz, a ja, żeby przed nim uciec kieruję się na South Head, gdzie wśród ogrodzonych pastwisk znajduje się plaża, na którą, żeby dotrzeć trzeba iść dosyć stromą ścieżką. Nie jest to duża odległość, a oczywiście wysiłek się opłaca.

Przystanek Auckland

Żeby dojechać na południowy kraniec wyspy muszę się przebić przez to miasto. Może to i dobrze, bo chciałem załatwić kilka spraw, a poruszanie tutaj nie jest zbyt proste. Spędziłem w nim prawie cały dzień, ale wieczorem udało mi się uciec od zgiełku do Kawakawa Bay. To miejsce ciężko opisać, trzeba je zobaczyć. Bajeczne trasy biegnące wzdłuż wybrzeża, zatoczki i małe wysepki.

Kieruję się do Coromandel,

a że jest to kawałek drogi, nie mogłem sobie odpuścić Hot Water Beach.  Ta plaża jest inna niż wszystkie. Ludzie przychodzą z łopatkami i kopią baseny w piasku, a później delektują się przypływem ciepłych fal. Zobaczyłem też chyba najbardziej niesamowity i najpiękniejszy wschód słońca.

Hot Water Beach

Wśród wystających z pisku kamieni i usianego skałami wybrzeża. Ten poranek dobrze nastawił mnie na kolejny dzień.

Coromandel to wzgórza wprost jak z Władcy Pierścieni i Hobbita.

Nie wiem czy sceny z filmu były kręcone właśnie tutaj, ale to miejsce bardzo je przypomina. Całe miasto znajduje się w dolinie, na którą widok rozpościera się z pobliskich gór. O tymi miejscu mówili mi moi znajomi z Auckland i jest naprawdę warte odwiedzenia.

Miasta nie są raczej moim celem, więc wpadłem tu na chwilkę.

Ruszam ku bardziej odległym i dzikim krainom i jak najbardziej mi się udało. Dotarłem do Port Jackson i to dopiero coś, bo żeby tu dojechać trzeba przebyć ponad 60 kilometrów nieutwardzoną drogą. Zobaczyłem to czego chciałem, prawdziwe drogi biegnące wzdłuż oceanu, klify i przepaść na każdym zakręcie. Tu dopiero skacze adrenalina, a jeżeli ktoś z was chciałby się tu wybrać to musi mieć trochę doświadczenia w prowadzeniu samochodu.

Tak naprawdę to chciałem okrążyć cały półwysep i dotrzeć do Kennedy Bay, ale kilka kilometrów za Port Jackson droga była zalana i dosyć grząska. Cóż, przeszkodziło to niestety mojemu małemu Demio w bezpiecznej przprawie. Udało mi się nawet spotkać człowieka, który chciał mi pomóc, ale nie odważyłem się i nie chciałem zatopić samochodu. Zapytałem jeszcze tylko czy po drodze nie ma czasem więcej takich niespodzianek i niestety stwierdził, że są. Cóż trzeba było wracać i szukać innej drogi, ale nie żałuję. To był niesamowity i pełen emocji dzień, a ja wiem, że wkrótce zanajdę coś rónie pięknego i oczywiście ciekawego.


Dodaj komentarz