Wyspa Południowa, część pierwsza.
Jestem w Christchurch,
największym mieście Wyspy Południowej, a co chciałbym tu robić?
Mam prosty plan wrócę do miejsc, które już odwiedziłem i może przy okazji zobaczyć coś nowego. Jak wiecie nie śpieszę się, a podróż ma mieć jak najwięcej szczegółów. Czasami trudno się do tego przyzwyczaić, bo do tej pory każda z wypraw była czymś w rodzaju szaleństwa. Zawsze w biegu, żeby zobaczyć dużo w jak najkrótszym czasie. Po przygotowaniu ekwipunku, ruszam do City. Pewnie wielu z was nie wie, ale w 2011 roku miało miejsce trzęsienie ziemi, które pogrążyło miasto w ruinie.
Skutki tego widać do dzisiaj, ale powoli wstaje i zmienia się nie do poznania. Wszystko tutaj ciężko opisać, bo wygląda jakby był to gigantyczny plac budowy. To miejsce powstaje od nowa i jest spory hałas, a pamiętam, kiedy to dwa lata temu panowała tu cisza. Był jeden zabytkowy tramwaj,
teraz jest ich już kilka, ulice stały się jakby ciaśniejsze, bo są nowe budynki. Wszystko wydaje się inne i tylko pewne szczegóły przypominają mi, że to jest to samo miasto. Ruszam w starą zabytkową uliczkę, którą pamiętam, ale wydaje mi się jakaś skurczona.
Później domyśliłem się, że to przez te nowe budowle, które ją okrążyły. Za nią pasaż handlowy i wyjście do głównego placu. Tu zaskoczenie, którego się nie spodziewałem. Na środku stoi przyczepa z jedzeniem, a na niej napis „Polka”. Cóż może to tylko zbieg okoliczności, ale czytam menu i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to „pierogi”. Musiałem podejść i zagadać. Właścicielkom oczywiście okazałą się pani pochodząca oczywiście z Polski. W Chrischurch mieszka od 18 lat i opowiedziała mi kilka ciekawych historii. Była też bardzo pomocna w mojej podróży, bo zna dobrze wyspę i dała mi kilka ciekawych wskazówek, gdzie warto pojechać. Pożegnaliśmy się i ruszyłem przed siebie.
Często zdarza mi się pójść do muzeum, a że jest tu jedno z prawdziwego zdarzenia to bez zastanowienia wszedłem. Museum of Canterbury jest ogromne i można tu znaleźć dosłownie każdą tematykę. Od flory i fauny, po kulturę, historię I i II Wojny Światowej, a także jedną z moich ulubionych, czyli lotnictwo.
Zleciało mi tam dobrych kilka godzin, a że zbliżały się godziny zamknięcia trzeba było uciekać dalej. Pomyślałem jeszcze, że w drodze powrotnej mam zamiar wrócić do tego miasta i pewnie nic mi nie umknie.
Zostawiam Christchurch z uśmiechem i nadzieją na rychły powrót.